Duma
04
Moje kroki było słychać na całym korytarzu. Oddech był nerwowy, zaś serce biło o wiele szybciej, niż normalnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać po Malfoy'u. Czy zacznie wyzywać mnie od szlam, czy też może zrobi mi nie lada awanturę? A może... a może nic nie powie i będzie mnie dręczyć ta dziwna cisza?
Wyszłam na błonia i stanęłam niedaleko rozłożystego dębu.
- Spóźniłaś się, Granger.
Drgnęłam, słysząc jego głos. Błyskawicznie się odwróciłam.
- Miałam.. sprawy do załatwienia. - bąknęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Z Oliver'em Wood'em? Zapewne musiało być interesująco.. - zakpił i ruszył przed siebie.
Dużo czasu po prostu milczeliśmy. Cisza przepełniała nasze otoczenie, nasze dusze.. Miałam powoli dość.
- Myślałem, że jesteś grzeczną dziewczynką, którą porzucili przyjaciele. A tu proszę, znalazłaś pocieszenie u Wood'a. - zaśmiał się Malfoy. Jednak jego śmiech był sztuczny, wiedziałam to, ale mimo to, zalała mnie fala niepohamowanej złości. Miałam ochotę mu przyłożyć, tak jak w trzeciej klasie.
Myślał, że jestem dziwką.
- Byłam u Olivera, to fakt. Ale na pewno nie.. nie robiłam nic z tych rzeczy. - szepnęłam, ale on i tak mnie usłyszał. Nie odpowiedział. Po prostu szedł przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi.
Zupełnie jakbym była powietrzem.
Choć z drugiej strony czego się spodziewałam.. Że zapomnimy o przeszłości i.. Nie to nie realne. Pochodziliśmy z dwóch różnych światów. Szlama i arystokrata.
Pragnęłam go.
Mimo wszystko starałam się wmówić, że to po prostu... hormony. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu, mając nadzieję, że mi przejdzie. I przeszło, ale tylko częściowo.
Znajdowaliśmy się niedaleko Zakazanego Lasu, gdy podniosłam głowę do góry i zaczęłam przyglądać się gwiazdom.
- Są piękne.. - szepnęłam. Jednocześnie moje uszy zarejestrowały, że były ślizgon się zatrzymał.
Draco Malfoy stanął obok mnie i również spojrzał w gwiazdy. Obserwowałam go z zachwytem. Mimo, że go nienawidziłam, musiałam przyznać, że teraz stał się jeszcze bardziej przystojny niż dawniej. A gdy gwiazdy odbijały się w jego stalowe oczy, miałam ochotę nigdy nie odrywać od niego wzroku. Był piękny.
Ale nie był mój.
***
Stałem tam. Obok Hermiony Granger, szlamy, przyjaciółki Pottera i.. na Merlina, jednak kobiecie. Gdy usłyszałem jak komentuje gwiazdy.. Po prostu nie mogłem przejść obojętne. Po raz pierwszy słyszałem w jej głosie tyle miłości i uwielbienia. Uwielbienia, które sprawiało, że przyśpieszał puls.
Ale to nie było skierowane do mnie.
Gwiazdy tego wieczoru rzeczywiście były nadzwyczaj piękne. Było w nich więcej uroku niż zazwyczaj. Księżyc zaś świecił na złoto, zupełnie jakby mówił, że ta noc ma być niesamowita. W powietrzu było aż zanadto magii..
- Może i są piękne, ale to tylko gwiazdy. Nigdy nie będą nasze. - zakpiłem, ruszając prosto przed siebie.
Na Merlina, to była tylko Granger. Nie musiałem przy niej podziwiać gwiazd.
To była szlama.
Szlama i nikt więcej. Według naszego przekonania była nikim. Ale czy na pewno?
Na znakomity ród Malfoy'ów, przecież każdy, nawet sam Voldemort uważał, że jest najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw! Czy mogła być tylko Granger?
- Draco, spójrz!
Zamarłem. Świat wokół przestał istnieć z dwóch powodów.
Po pierwsze nazwała mnie inaczej niż Malfoy czy Fretka. Moje imię w jej ustach zabrzmiało tak.. słodko i kusząco. Po drugie dotknęła mnie. Z jednej strony miałem ochotę potraktować ją niewybaczalnym jednak z drugiej... prosić, aby robiła to częściej.
- Malfoy, do jasnej cholery!
Te słowa skutecznie sprawiły, że powróciłem na ziemię. To była ta prawdziwa Granger.
- Czego? - syknąłem, mrużąc oczy. Jej twarz była mieszanką uczuć. Przerażenie, strach, wściekłość i ciekawość.. Czyżby to czuła do mojej osoby?
Szybko jednak zrozumiałem, że te uczucia nie były spowodowane mną a czymś za mną. Odwróciłem się błyskawicznie, jednocześnie wyciągając różdżkę.
W naszą stronę mknęła jakaś gwiazda. Paliła się, a wokół niej była złota poświata.
Płonęła.
***
Tak jak Malfoy postanowiłam wyciągnąć różdżkę, mimo że wiedziałam, że to nic nie da.
Gwiazda była coraz bliżej. Poczułam jak serce biło mi coraz szybciej. Bałam się. Bałam się, że spłonę. A czy Malfoy też się bał? Tego nie wiedziałam.
Płonąca gwiazda była tuż obok.. Żegnałam się ze światem i... zatrzymała się. Najnormalniej w świecie się zatrzymała. Odłamek skalny leżał na ziemi, świecąc złotą poświatą. Ogień już wygasł.
- Co.. co to jest? - zapytałam się łamiącym głosem. Usłyszałam jak Malfoy wybucha śmiechem. Szczerym śmiechem.
- Pierwszy raz widzę, że Hermiona Granger nie wie co robić. - wydusił, nadal się śmiejąc.
Spojrzałam na niego wściekle i podeszłam bliżej. Był to odłamek skalny, wyglądający jak mała tablica.
Zmrużyłam oczy i dopiero wtedy zauważyłam runy, które na nim widniały.
- Cholera jasna! Zostaw to, Granger! - krzyknął Malfoy.
- A co, boisz się o mnie? - prychnęłam, a w oczach nauczyciela OPCM-u zauważyłam iskierki gniewu.
- Nie o Ciebie. Jak dla mnie mogłabyś zginąć, a i tak bym się tym nie przejął. Po prostu boje się, że to wybuchnie czy coś. - zakpił.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Jemu było wszystko jedno czy żyłam, czy też nie.
- No to mogłam zostawić twój arystokratyczny tyłek w tym płonącym Pokoju Życzeń. Ciekawe czy byś sobie poradził. - palnęłam, nie zdając sobie sprawy jakie może to mieć konsekwencje.
Poczułam jak Malfoy przyciąga mnie do siebie. Nasze twarze dzieliły centymetry.
Wstrzymałam oddech.
- Igrasz z ogniem, Granger. - warknął. W jego oczach widziałam niepohamowany gniew.
- Chyba z tchórzostwem. - kontynuowałam swoją rolę, mimo, że wiedziałam, że to nic dobrego.
- Nigdy.Więcej.Tego.Nie.Wspominaj.Szlamo. - wycedził blondyn i puścił mnie..
Miałam ochotę płakać.
Od autorki:
Rozdział ten pragnę dedykować xBlackVeilBridesx xoxo , Rebeccy oraz Sophie. Dzięki waszym komentarzom dostałam spory zastrzyk weny. Dziękuje Wam kochane! :*