wtorek, 20 października 2015

04

Duma


04

Moje kroki było słychać na całym korytarzu. Oddech był nerwowy, zaś serce biło o wiele szybciej, niż normalnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać po Malfoy'u. Czy zacznie wyzywać mnie od szlam, czy też może zrobi mi nie lada awanturę? A może... a może nic nie powie i będzie mnie dręczyć ta dziwna cisza?
        Wyszłam na błonia i stanęłam niedaleko rozłożystego dębu.
- Spóźniłaś się, Granger.
Drgnęłam, słysząc jego głos. Błyskawicznie się odwróciłam.
- Miałam.. sprawy do załatwienia. - bąknęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Z Oliver'em Wood'em? Zapewne musiało być interesująco.. - zakpił i ruszył przed siebie.
Dużo czasu po prostu milczeliśmy. Cisza przepełniała nasze otoczenie, nasze dusze.. Miałam powoli dość.
- Myślałem, że jesteś grzeczną dziewczynką, którą porzucili przyjaciele. A tu proszę, znalazłaś pocieszenie u Wood'a. - zaśmiał się Malfoy. Jednak jego śmiech był sztuczny, wiedziałam to, ale mimo to, zalała mnie fala niepohamowanej złości. Miałam ochotę mu przyłożyć, tak jak w trzeciej klasie.
Myślał, że jestem dziwką.
- Byłam u Olivera, to fakt. Ale na pewno nie.. nie robiłam nic z tych rzeczy. - szepnęłam, ale on i tak mnie usłyszał. Nie odpowiedział. Po prostu szedł przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi. 
Zupełnie jakbym była powietrzem.
Choć z drugiej strony czego się spodziewałam.. Że zapomnimy o przeszłości i.. Nie to nie realne. Pochodziliśmy z dwóch różnych światów. Szlama i arystokrata.
Pragnęłam go.
Mimo wszystko starałam się wmówić, że to po prostu... hormony. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu, mając nadzieję, że mi przejdzie. I przeszło, ale tylko częściowo.
 Znajdowaliśmy się niedaleko Zakazanego Lasu, gdy podniosłam głowę do góry i zaczęłam przyglądać się gwiazdom.
- Są piękne.. - szepnęłam. Jednocześnie moje uszy zarejestrowały, że były ślizgon się zatrzymał.
Draco Malfoy stanął obok mnie i również spojrzał w gwiazdy. Obserwowałam go z zachwytem. Mimo, że go nienawidziłam, musiałam przyznać, że teraz stał się jeszcze bardziej przystojny niż dawniej. A gdy gwiazdy odbijały się w jego stalowe oczy, miałam ochotę nigdy nie odrywać od niego wzroku. Był piękny.
Ale nie był mój.


***
Stałem tam. Obok Hermiony Granger, szlamy, przyjaciółki Pottera i.. na Merlina, jednak kobiecie. Gdy usłyszałem jak komentuje gwiazdy.. Po prostu nie mogłem przejść obojętne. Po raz pierwszy słyszałem w jej głosie tyle miłości i uwielbienia. Uwielbienia, które sprawiało, że przyśpieszał puls.
Ale to nie było skierowane do mnie.
Gwiazdy tego wieczoru rzeczywiście były nadzwyczaj piękne. Było w nich więcej uroku niż zazwyczaj. Księżyc zaś świecił na złoto, zupełnie jakby mówił, że ta noc ma być niesamowita. W powietrzu było aż zanadto magii..
- Może i są piękne, ale to tylko gwiazdy. Nigdy nie będą nasze. - zakpiłem, ruszając prosto przed siebie.
Na Merlina, to była tylko Granger. Nie musiałem przy niej podziwiać gwiazd. 
To była szlama.
Szlama i nikt więcej. Według naszego przekonania była nikim. Ale czy na pewno? 
Na znakomity ród Malfoy'ów, przecież każdy, nawet sam Voldemort uważał, że jest najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw! Czy mogła być tylko Granger?
- Draco, spójrz! 
Zamarłem. Świat wokół przestał istnieć z dwóch powodów. 
Po pierwsze nazwała mnie inaczej niż Malfoy czy Fretka. Moje imię w jej ustach zabrzmiało tak.. słodko i kusząco. Po drugie dotknęła mnie. Z jednej strony miałem ochotę potraktować ją niewybaczalnym jednak z drugiej... prosić, aby robiła to częściej.
- Malfoy, do jasnej cholery!
Te słowa skutecznie sprawiły, że powróciłem na ziemię. To była ta prawdziwa Granger.
- Czego? - syknąłem, mrużąc oczy. Jej twarz była mieszanką uczuć. Przerażenie, strach, wściekłość i ciekawość.. Czyżby to czuła do mojej osoby?
Szybko jednak zrozumiałem, że te uczucia nie były spowodowane mną a czymś za mną. Odwróciłem się błyskawicznie, jednocześnie wyciągając różdżkę.
W naszą stronę mknęła jakaś gwiazda. Paliła się, a wokół niej była złota poświata. 
Płonęła.

***
Tak jak Malfoy postanowiłam wyciągnąć różdżkę, mimo że wiedziałam, że to nic nie da.
Gwiazda była coraz bliżej. Poczułam jak serce biło mi coraz szybciej. Bałam się. Bałam się, że spłonę. A czy Malfoy też się bał? Tego nie wiedziałam. 
Płonąca gwiazda była tuż obok.. Żegnałam się ze światem i... zatrzymała się. Najnormalniej w świecie się zatrzymała. Odłamek skalny leżał na ziemi, świecąc złotą poświatą. Ogień już wygasł.
- Co.. co to jest? - zapytałam się łamiącym głosem. Usłyszałam jak Malfoy wybucha śmiechem. Szczerym śmiechem.
- Pierwszy raz widzę, że Hermiona Granger nie wie co robić. - wydusił, nadal się śmiejąc.
Spojrzałam na niego wściekle i podeszłam bliżej. Był to odłamek skalny, wyglądający jak mała tablica.
Zmrużyłam oczy i dopiero wtedy zauważyłam runy, które na nim widniały.
- Cholera jasna! Zostaw to, Granger! - krzyknął Malfoy.
- A co, boisz się o mnie? - prychnęłam, a w oczach nauczyciela OPCM-u zauważyłam iskierki gniewu.
- Nie o Ciebie. Jak dla mnie mogłabyś zginąć, a i tak bym się tym nie przejął. Po prostu boje się, że to wybuchnie czy coś. - zakpił.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Jemu było wszystko jedno czy żyłam, czy też nie. 
- No to mogłam zostawić twój arystokratyczny tyłek w tym płonącym Pokoju Życzeń. Ciekawe czy byś sobie poradził. - palnęłam, nie zdając sobie sprawy jakie może to mieć konsekwencje.
Poczułam jak Malfoy przyciąga mnie do siebie. Nasze twarze dzieliły centymetry.
Wstrzymałam oddech.
- Igrasz z ogniem, Granger. - warknął. W jego oczach widziałam niepohamowany gniew.
- Chyba z tchórzostwem. - kontynuowałam swoją rolę, mimo, że wiedziałam, że to nic dobrego.
- Nigdy.Więcej.Tego.Nie.Wspominaj.Szlamo. - wycedził blondyn i puścił mnie..
Miałam ochotę płakać.


Od autorki:
Rozdział ten pragnę dedykować xBlackVeilBridesx xoxo  , Rebeccy oraz Sophie. Dzięki waszym komentarzom dostałam spory zastrzyk weny. Dziękuje Wam kochane! :*

niedziela, 18 października 2015

03

Pragnąć



03


Drugi września zaczął się całkiem normalnie. Mugolski budzik zadzwonił już o szóstej trzydzieści, a ja od razu poderwałam się do pozycji siedzącej. Już po chwili, będąc ubraną i uczesaną, poprawiałam swoje rzęsy. Do spotkania zostało mi jeszcze dziesięć minut, więc nieśpiesznie wyszłam z mojego 'domu'.
Zastanawiałam się, jak będzie wyglądać moje życie. Czy będę wiodła życie samotnej nauczycielki, czy też może znajdę drugą połówkę? Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym większą miałam w głowie pustkę.
        Gdy byłam już naprzeciw Gargulca zdałam sobie sprawę, że nie znam hasła.
- Albus Dumbledore.
Zmrużyłam gniewnie oczy, widząc że Malfoy zrównał ze mną krok i stanął na tym samym stopniu schodów.
- Towarzyszysz szlamie? - zapytałam. Przy ostatnim słowie poczułam jak drży mi głos.
- Myślisz, że wezwała tylko ciebie? - zakpił blondyn, a ja w myślach przyznałam mu po części rację. Tak właśnie myślałam.
         Dyrektor McGonagall siedziała za biurkiem i rozmawiała z Oliverem i Lisą Turpin. Gdy ten mnie zobaczył, obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
- Cieszę się, że już jesteście. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego Was tu wezwałam. Po pierwsze, chcę przydzielić dwóm osobom funkcję opiekuna domu. - zaczęła kobieta.
Spojrzałam po pozostałych. Nikt nie wydawał się tym zaskoczony. 
- Draco Malfoy zostanie opiekunem Slytherinu, panna Granger Ravenclawu, a panna Turpin Hufflepuffu. Zgadzacie się? - przerwała, aby usłyszeć słowa zgody - Drugą sprawą są patrole.. Oliver, Lisa. Będziecie razem patrolować korytarz na trzecim piętrze. Nie pytajcie dlaczego, później wam powiem.. Natomiast pan Malfoy i panna Granger...
McGonagall przerwała, aby popatrzeć na mnie ze współczuciem.
- ... będą patrolować błonia. Czy wszystko jasne?
Spojrzałam na byłego ślizgona. Był równie wstrząśnięty jak ja. 
- Nie za bardzo. - warknął blondyn. McGonagall spojrzała na niego surowym wzrokiem.
- Powinno być, panie Malfoy. A teraz zapraszam na śniadanie.


***

Lekcje z uczniami były udane. Na pierwszej lekcji miałam krukonów i puchonów z szóstego rocznika, na drugiej ślizgonów i krukonów z czwartego i na piątej gryfonów i krukonów z drugiego.. Grafik nie był napięty.
- Jak lekcje, Hermiono? 
Drgnęłam, gdy usłyszałam głos Olivera. Ginny miała racje mówiąc, że jest pociągający. Miał ciemne blond włosy, wesołe błękitne oczy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i jednodniowy zarost. Dodatkowo wysoki, szczupły i umięśniony. Chyba każda dziewczyna chciałaby być tą jedyną.
- Och, w porządku. Nie miałam zbyt napiętego grafika. - wyznałam, idąc w stronę Wielkiej Sali. 
Były gryfon pokiwał głową i zatrzymał się nagle, ciągnąc mnie za rękę.
- Choć do mnie.. Pokażę ci coś. - zaproponował, uśmiechając się delikatnie.
- Ale obiad...
- Zjemy u mnie. Co ty na to? - kusił. Miałam ochotę mu ulec, a na dodatek rzucić mu się w ramiona, byle być dla kogoś ważna. Desperacko szukałam osoby, która by mnie pokochała.
- No dobrze. - zgodziłam się, a w oczach Wood'a zauważyłam iskierki zadowolenia.
Jego 'dom' krył się za obrazem złotego gryfa. No tak, gryfon z krwi i kości..
Tak jak u mnie, w jego domu panowały barwy szkarłatu i złota. Mimo barw, jego salon wydawał się trochę zbyt surowy. 
- Wina? 
- Nie dziękuje. 
Nagle miła atmosfera prysnęła jak bańska mydlana. Pyk! I już jej nie ma.
- A więc co chciałeś mi pokazać, Oliver?
Ciałem byłam tam, w jego salonie. Dusza zaś rozdzieliła się na dwie. Jedna chciała zostać, a druga zaś uciekać. Nie wiedziałam co robić.
- W zasadzie porozmawiać. Znam cię trochę i zapewne powiedziałabyś, że możemy pogadać podczas obiadu..
Bingo!  - pomyślałam. Czy naprawdę znał mnie tak dobrze?
- Co u ciebie Hermiono? Od czasu bitwy nic o Tobie nie słyszałem. - zaczął, widząc że nic nie mówię.
Westchnęłam i skupiłam wzrok na płomieniach.
- Odeszłam. Nie chciałam być już czarownicą. I może powiesz mi, że po co, ale ja ci coś powiem. To mi otworzyło oczy.. Nie mam już przyjaciół. - wyznałam i poczułam, jak malutki kamyk spadł mi z serca. Jeden, a było ich tysiące.
- Przecież masz. Harry, Ron.. No i Ginny. 
Poczułam jego dłoń na mojej brodzie. Nagle byliśmy naprzeciwko siebie.
Spojrzał mi prosto w oczy.
- Oni nie są już moimi przyjaciółmi. Zastąpili mnie Annie. - wyjaśniłam, a on popatrzył na mnie ze zrozumieniem.
- Annie Roberts?
Wstrzymałam oddech. 
- Skąd wiesz? 
Oliver zabrał swoją rękę i zakrył twarz w dłoniach.
- Ona.. My... Byliśmy razem. I szczerze mówiąc cieszę się, że to przeszłość.
Spojrzałam na niego zdziwiona i przysunęłam się bliżej.
- Coś ci zrobiła? - zapytałam, a potem zdałam sobie sprawę, że nie powinnam się dopytywać.
- Poznałem ją na pogrzebie Dumbledore'a. Już po miesiącu byliśmy razem. Wszystko było idealnie....
Annie pracowała w Departamencie Magicznych Gier i Sportów. Wiodło się nam naprawdę dobrze. Tego dnia wróciłem wcześniej z pracy. Gdy wszedłem, zobaczyłem, że leży skulona na kanapie. Płakała. Cały pokój był zdemolowany.  Pierze unosiło się jeszcze w powietrzu, a na białej kanapie była kropelka krwi.
- Annie! Co Ci jest? Ktoś cię skrzywdził? - zapytałem, przytulając ją do siebie. W myślach przeklinałem osobę, która to zrobiła.
- Nie, Oliver. To ja to zrobiłam. - wyznała i spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Widziałem w nich przerażenie i... wściekłość.
- Dlaczego, kotku? 
Annie wzięła głęboki wdech i spojrzała mi prosto w oczy.
- Jestem w ciąży, Oliver.
- To wspaniale! - cieszyłem się jak głupi, ale nie na długo. Annie wybuchnęła śmiechem.. Histerycznym śmiechem. W jej oczach widniał obłęd.
- Zabije je, zabiję  to dziecko! 
Spojrzałam na Olivera ze współczuciem. Ta kobieta była naprawdę chora psychicznie. 
- I co z dzieckiem? 
Mężczyzna zamknął oczy.
- Usunęła ciążę, gdy ja byłem na wyjeździe. - wyznał.
- Tyle cię spotkało..
Oliver złapał mnie za ramiona.
- Myślisz, że to tyle?
Był koniec maja. Słońce świeciło wysoko na niebie. Wraz z Annie siedzieliśmy w restauracji.. Moja ukochana czytała gazetę.
- Ron Weasley zerwał z tą szlamą. - zaśmiała się Roberts. Spojrzałem na nią karcąco.
- To nie jest żadna szlama tylko Hermiona. - poprawiłem ją, a ona wzruszyła ramionami.
- Jest wolny.. Sławny.. Bogaty.. - wyliczała. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę co ona wygaduje.
- No i co z tego? Masz mnie. - powiedziałem, całując ją. Jednak ona tego nie odwzajemniła, tylko szybko się ode mnie oderwała.
- Przykro mi, Oliver.
- Co ty wygadujesz? 
Ann zaśmiała się donośnie. Kilku gości spojrzało w naszą stronę.
- To koniec. Teraz moim celem jest Ron Weasley.
Celem.
Celem.
Celem.
To słowo było cały czas w mojej głowie.
- Ona jest psychiczna! - wykrzyknęłam oburzona, a Oliver pokiwał głową. 
- Coś w tym jest.. Ale ja ją kochałem. - westchnął  i nalał sobie kieliszek wina..
Spojrzałam na zegar i zdałam sobie sprawę, że za dziesięć minut zaczynam patrol z Malfoy'em.
Przez resztę czasu to właśnie on chodził po mojej głowie.
On i nikt więcej.


Od autorki: 
Pojawił się drugi rozdział, który dedykuję xBlackVeilBridesx xoxo . Kochana, to dzięki tobie powstał ten rozdział <3
Co do rozdziału... Wiem, wiem.. Za mało Draco, za dużo Olivera.. Ale to się niedługo zmieni ;)
Pozdrawiam,
Autorka

sobota, 17 października 2015

02

Czasami stary świat musi
się nam zawalić, byśmy
mogli zbudować nowy.
Mateusz Czarnecki 





02

Jesienny wiaterek rozwiewał moje długie, brązowe włosy. Z uśmiechem na ustach przybyłam
 na Peron 9 i 3/4. Towarzyszyli mi przyjaciele, którzy chcieli spędzić ze mną te ostatnie dni.
Ginny i Harry trzymali się za ręce. Na palcu mojej przyjaciółki błyszczał pierścionek zaręczynowy. Już 1 lipca zamierzali związać się na zawsze. Ron i Annie również okazywali sobie uczucia, tyle że bardziej jawnie. Całowali się namiętnie... Pfuj! Przesadziłam z tym określeniem. Wyglądali tak, jakby Annie zmieniła się w kurczaka, a Ron ją pożerał. Serio..
- No to jesteśmy na miejscu. - szepnęłam. Czerwona lokomotywa stała na swoim starym miejscu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Towarzyszyło mi uczucie stare jak świat. Coś cudownego..
Miło było stać ponownie w tyn miejscu. I mimo, że miałam już dwadzieścia lat, to nadal czułam się tak, jak dziewięć lat temu. Z tym wyjątkiem, że teraz miałam być nauczycielką.
- Pociąg odjeżdża za pięć minut, Hermiono. - oznajmiła poważnym tonem Annie. Nie lubiłam jej. Była sztuczna jak plastik. Moim zdaniem leciała tylko na sławę Rona. Ale nikt inny tego nie widział. Ginny ją wprost uwielbiała. Tak samo jak Harry, państwo Weasley, Percy, Bill i Fleur, Charlie, Neville i parę innych osób. Jednakże czułam, że to teraz Annie jest najlepszą przyjaciółką Ginny, a nie ja. Po prostu byłam wyrzutkiem. 
- Faktycznie! Chyba nie chcesz się spóźnić, co Miońcia? - zachichotała Ginny. Ona również stawała się pusta.. 
Skrzywiłam się, gdy Ginn nazwała mnie per Miońcia. To przezwisko nie przypadło mi do gustu. Poza tym wymyśliła je panna Roberts..
- Tak, to prawda. Harry, pomożesz...
- Szybko, chcę iść do kawiarni! - syknęła Annie, a wszyscy zebrali się do wyjścia.
Miała na nich niezwykły wpływ.. Aż się dziwiłam, że tylko ja zauważałam jaka jest.
- Cześć Hermiono.
- Dasz radę, pa!
Gdy już odeszli została tylko Annie.Nie wiedziałam czego się spodziewać. Po prostu zlustrowałam ją wzrokiem. Miała blond włosy aż do ramion, brązowe oczy i szczupłą sylwetkę. Nie ładniejsza niż ja.
- Żegnam, szlamciu! 
Zanim wyciągnęłam różdżkę jej już nie było..

***

Wielka Sala przepełniona była gwarem rozmów. Niepewnie podeszłam do stołu nauczycielskiego i usiadłam na byle jakim miejscu. Szybko zorientowałam się, że dobrze trafiłam.
- Patrz Oliver, to Hermiona! 
Zdziwiona spojrzałam w stronę skąd dobiegał głos. Po mojej lewej stronie siedział uśmiechnięty od ucha do ucha Neville Longbottom, a obok niego sam Oliver Wood.
- Cześć Neville, Oliver. - przywitałam się, a oni pokiwali głowami.
- Fajnie, że jesteś. A więc transmutacja? - zagadnął Wood. Był przystojny, nawet całkiem.Wiele dziewczyn chciałoby wylądować w jego łóżku, tak mówiła Ginny.
- Tak.. Co nowego w świecie magii? - zapytałam zaciekawiona. 
- No cóż.. Hanna dostała Dziurawy Kocioł no i spodziewamy się dziecka. Oliver zrobił sobie przerwę od zawodowej gry w quidditcha...
- No i szukam drugiem połówki. - przerwał Oliver, a Neville zrobił się cały czerwony, jednak kontynuował swoją wypowiedź.
-...no i stary Malfoy zmarł dwa lata temu.
Zdziwiłam się. Lucjusz Malfoy wydawał się zdrowym i silnym czarodziejem. Zdumiewające.
- Proszę o cisze!
Profesor McGonagall stała na podwyższeniu i uśmiechnęła się do wszystkich ciepło.
- Miło widzieć wasze uśmiechnięte twarze. Na samym początku pragnę przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest ZABRONIONY. - rozpoczęła swoją przemowę dyrektorka, a Neville zachichotał.
- Ale i tak tam wchodzą. Rośnie kolejne pokolenie braci Weasley.
Uśmiechnęłam się szeroko.. Fred i Geogre.. Pierwszy z bliźniaków zginął w bitwie o Hogwart, ale drugi kontynuował ich interes. Co więcej, on również nie lubił Annie.
- A teraz przywitajmy nowych nauczycieli. W tym roku, wraz z panią Hooch, zajęcia z gry w quidditcha będzie prowadził Oliver Wood.
Dziewczęta - trzynaście lat i wyżej - zapiszczały szczęśliwe, a chłopcy przybili sobie piątki.
- Transmutacji zaś będzie uczyła panna Hermiona Granger.
Po tych słowach wybuchły brawa, a ja wstałam i pomachałam uczniom.
- Zaś Obrony przed Czarną Magią będzie uczył pan Draco Malfoy.


***

Cisnęłam szatą w łóżko. Wewnątrz aż kipiałam ze złości. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało.
Draco Malfoy był nauczycielem OPCM-u i na dodatek mieszkał naprzeciwko mnie. 
Koszmar.
Usiadłam na brzegu łóżka i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego akurat on? Wolałabym już nawet tego durnego Snape'a niż jego! Ale Snape już nie żyje. Sama wiesz. - powiedziałam sobie w myślach.
Podniosłam się i poszłam do salonu. Moje cztery kąty składały się z salonu, łazienki, pokoju, garderoby i gabinetu. Podobało mi się tu. Przeważały tu barwy szkarłaty i złota, więc było idealnie. Tak mi mówiło moje gryfońskie serce.
Podeszłam pod kominek i spojrzałam na płomienie. Tęskniłam za przyjaciółmi.. Co prawda był tu Neville, ale brakowało mi.. innych. Annie wszystko popsuła. Tak, byłam zazdrosna. Zabrała mi to co najważniejsze..
- Fajne myśli, Granger. 
Obróciłam się gwałtownie w stronę kpiącego głosu. Draco Malfoy stał nonszlachecko oparty o framugę zamkniętych już drzwi.
- Nie pozwoliłam ci grzebać mi w głowie! Zresztą wynoś się stąd! - krzyknęłam wściekła, zaciskając dłonie w pięści.
- McGonagall mnie tu przysłała. Chce, żebyś przed śniadaniem wstawiła się w jej gabinecie. - oznajmił Malfoy, zupełnie nie przejmując się moimi słowami.
Policzyłam do dziesięciu i odetchnęłam głęboko.
- Dobrze. A teraz wynoś się stąd.
Były ślizgon pokiwał głową i już miał wychodzić, jednak się rozmyślił.
- Zastanów się, Granger. Nie było się wśród nas trzy lata i nagle wracasz. Myślisz, że przez ten czas płakali za Tobą, zamiast układać sobie życie?
- Wynoś się, Malfoy. 
Teraz już musiał, bo po chwili tam gdzie stał, trafił wazon..
- Reparo. - mruknęłam trzęsącym się głosem. Poczułam jak do oczu cisnął się łzy. Jego słowa bolały. Ale miał  racje. Czego chciałam się spodziewać? Że będą czekać z niecierpliwieniem aż wrócę? 
Byłam im nie potrzebna.
- Nox.
Światło zgasło.

piątek, 16 października 2015

01

Nie bój się zakrętu,
bo może to właśnie ten
przed całkowitą prostą..


01


Dwa miesiące wcześniej

Płacz. Jedyna czynność, która utrzymywała mnie przy świadomości, że jeszcze żyję. Ale mogłam już nie żyć. W świecie czarów wystarczyły by tylko dwa słowa i... byłoby już po mnie.
Ale nie chciałam mieć już nic więcej wspólnego ze światem czarów. Był przeszłością.
Mój płacz mógł się nieść echem po przestworzach.. Lecz mnie to już nie obchodziło. Nie było ich. Nie było ich przeze mnie. Byłam winna. Równie winna jak Voldemort w zabijaniu mugoli. Mogłam być przeklęta.
Coś nagle zastukało w okno. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ją. Piękną, czarną sowę. Poczułam uścisk w okolicy żołądka.. Kręciło mi się w głowie.
Sowa z Hogwartu.
Doskonale je znałam. Zawsze takie dostawałam. Niezgrabnie podniosłam się z łóżka. Nogi same poniosły mnie w stronę okna. Trzęsącymi rękami otworzyłam okno i wpuściłam sowę do okna.
Opuściła kopertę prosto na poduszkę i usiadła na krześle. Widocznie czekała na odpowiedź. Niepewnie usiadłam na łóżku i dotknęłam papieru.


Droga Panno Granger.

Jako, że znam Panią od początku edukacji, wiem że jest Pani 
niezwykle zdolną i mądrą czarownicą. Dlatego też, mam do Pani
propozycję. Chciałabym, aby została Pani nauczycielką transmutacji
ponieważ ja nie będę sprawować już tej funkcji.

Czekam na odpowiedź,
Minevra McGonagall



Poczułam jak po policzku płyną łzy. Ale nie smutku. 
Łzy szczęścia.
Cieszyłam się jak małe dziecko. Od razu złapałam czystą kartkę i pióro i zabrałam się za pisanie odpowiedzi.


Dyrektor McGonagall.
Z wielką przyjemnością przyjmuje to stanowisko. Niech się pani spodziewa mnie 1 września.
Hermiona Granger

Kolejny pergamin złapałam w locie. 

Kochany Ronie! 

Szybko skreśliłam tamte słowa. Z Ronem zerwałam zaraz po wojnie, więc nie powinnam dawać mu nadziei. Zresztą i tak był w związku z Annie Roberts.

Ron
Wiem, że codziennie spotykasz się z Harry'm i Ginny więc proszę, abyś i im to przekazał.
Wiem, że po wojnie odcięłam się od świata czarów. Ale teraz wszystko wróciło.
Dostałam list od McGonagall. Będę nauczycielką transmutacji. Czyż to nie cudowne?
Spotkajmy się niedługo. Może w czwartek na Pokątnej?
Pozdrawiam,
Hermiona

Moje zaplanowane życie powoli się rujnowało..

Prolog

Głęboka czerń spowijała niebo nad wielkim zamczyskiem. Dwie kobiety: jedna pulchna, średniego wzrostu; zaś druga szczupła i wysoka stały nad brzegiem jeziora.
- Strach ogarną moje serce, Roweno. - wyszeptała pierwsza, wpatrując się intensywnie swoimi zielonymi oczami w tafle wody.
- Cóż za myśl krąży ci po głowie, moja miła powierniczko?
Druga kobieta spojrzała zdziwiona na swoją rozmówczynie, która lekko zakołysała się na piętach, przez co jej długa, złota suknia zafalowała.
- Czuję, że pewnego dnia, potomek Salazara zniszczy równość w świecie magii.. - wyjaśniła miedzianowłosa.
Czarnowłosa kobieta wyprostowała się gwałtownie.
- Zniszczy równość? Na mą miłość do Heleny.. Toż to oznacza, że wiele osób.. zginie!
Orzeł krążący nad nimi zaskrzeczał przeraźliwie, a jego głos rozniósł się po błoniach..
- A więc muszę zrealizować mój plan.
- Jaki, Helgo?
- Stworzę Eliksir Wskrzeszenia.